7 listopada 2016

903. Bierki



Innowacyjne bierki z żeberek.
Czemu nie.

W sumie teraz zadziwia mnie z jaką łatwością Gerard potrafi oddzielać kości od mięsa XD

Przyznaję, że z pomysłem pomógł mi Marsis.


Zostawiam Was z tym komiksem na jakiś czas i wyjeżdżam dziś.
Trzymajcie za mnie kciuksy, adieu! <3

4 listopada 2016

MJwDZR. Rozdział XX (ostatni)

Rozdział 20
Ku nowej przygodzie.

Nagle, niczego nie spodziewający się bohaterowie, ujrzeli w ustach ślimaka odbicie okien starego azbestowego domku, typowego dla architektury Związku Radzieckiego.
- Zobaczcie! TO DOM! To doniczki mamy! - Krzyknął uradowany swym odkryciem Arnold. - Tylko tak możemy opuścić Moskwę!
- Dalej, wszyscy do środka! - Wrzasnął Edek, po czym on i mama Arnolda wskoczyli do ust ślimaka.
Arnold odwrócił się w stronę Ralfa i krzyknął:
- Ralf, no chodź!
Na co żółw odpowiedział:
- Ja… Ja nie idę.
- Jak to..?! - Zdziwił się smutno jeżyk.
- Młody, nie widzisz? Jestem teraz przywódcą ZSRR! Mogę rządzić żelazną ręką i zsyłać do Gułagu kogo chcę i kiedy chcę! Czaisz jaki lans?! - Ekscytował się Ralf. 
Jednak Arnoldowi wcale nie było do śmiechu. 
- Ale przecież.. jesteś moim pierwszym prawdziwym przyjacielem.. - Zaszlochał smutno grubasek.
- I co beczysz, leszczu? Przecież zawsze nim będę, tak jak i ty moim. - Pocieszył go ze łzami w oczach Ralf, po czym obaj uścisnęli się przyjacielsko, co wywołało u Ralfa jeszcze większy potok łez… tym razem jednak nie ze wzruszenia. - AŁAAA KURWA JAK TY KOLISZ, ŁAZĘGO! Moje oczyyy!!!

Po tej wymianie uścisków Arnold podszedł do portalu i, w przypływie emocji, krzyknął do żółwia:
- KOCHAM CIĘ, RALF!
- Pedał! - odkrzyknął Ralf, po czym Arnold zniknął w czeluściach paszczy ślimaka.
Przez chwilę w ciszy stali na przeciwko siebie Bucz i Ralf, gdy nagle Bucz rzucił swym basowym tonem jedno słowo: 
- Nara.
Po czym, jakby, zassał się w siebie i zniknął, pozostawiając Ralfa samego.
Do żółwia podbiegło kilku żołnierzy i, składając mu pokłon, spytali:
- Towarzyszu Przywódco, jakie są wasze rozkazy?
Po chwili ciszy Ralf odpowiedział:
- Słyszeliście panowie o takim kraju jak Kuba? Chyba potrzebna im tam spora dawka komunizmu..

Arnold pojawił się przed swoim domem i od razu uderzył w jego nozdrza zapach kartofli i kefiru, które często gotowała mu mama, gdy wracała do domu po wycieczce. Arnold wbiegł do domku, gdzie czekała już na niego miska pełna ziemniaków i kefir z produktów mlekopodobnych. Jeżyk z apetytem rzucił się na miskę, mlaskając przy tym jak wygłodniałe prosię, co jakiś czas pokrzykując do mamy znad miski:
- Jak dobrze, że jesteś, mamusiu!
Mama uśmiechnęła się, lecz po chwili zadumiła się, po czym spytała:
- A gdzie jest Bucz?
- Obeeeecnyyyy! - Dało się słyszeń potężny bas z każdego krańca domu, po czym z kranu zaczęła wylewać się dziwna ciecz, która po chwili przybrała postać wielkiego ślimaka.
- Ojej, jaki jesteś zaradny! - Ucieszyła się mama i pogłaskała Bucza po oku.
Po pewnym czasie do domu wbiegł Edek z dokumentami adopcyjnymi i oficjalnie cała czwórka stała się jedną wielką, szczęśliwą rodziną. Arnold aż beknął ze szczęścia.

Od tych wydarzeń minęło kilka tygodni. Edek ochoczo kosił trawę przed domem, by zarobić na swój w nim pobyt, Bucz został pełnoprawnym etatowym słońcem, w dodatku codziennie do pracy ubierał elegancką muszkę i roboczy berecik. Świat obiegła wiadomość o Rewolucji Kubańskiej, o którą nikt nikogo nie podejrzewał, gdyż Towarzysz Stalin pewnego dnia zapragnął zostać jesiotrem i popłynął wzdłuż rzeki Ural, zostawiając za sobą na urzędowym biurku kartkę: „I tak was nie lubiłem”. Mama Arnolda gotowała konfitury z porzeczek, by ulepić z nich ciasto i pierożki, lecz tylko Arnold zapragnął czegoś nowego. Czegoś.. innego.
Jeżyk zostawił Mamie kartkę, że ją bardzo kocha i że wróci bezpieczny. Ubrał czysty, ciepły sweter, który uszyła mu mama, zapakował plecaczek i dzielnie wyruszył w stronę wschodzącego Słońca, ku nowej, świetlistej przygodzie.

KONIEC


2 listopada 2016

902. Ciul


SUCHAR TIME! XD

Jak człowiek niewyspany to takie rzeczy.
No.

Z dedykacją dla wszystkich Przyjaciulów! 
Tych przeszłych, obecnych jak i potencjalnych.

Miłego dnia! <3

1 listopada 2016

Fiku-miku i po październiku

Witajcie!
Żałuję, ale niestety nie zdążyłam napisać żurnala w październiku :<
Miałam to zrobić wczoraj, naprawdę.
Ale zajęłam się Robieniem Dyni z Marcinem :'D
Efekt widzicie na zdjęciu powyżej.
To znaczy, właściwie to Marcin zrobił zdecydowaną większość roboty.
Moim zadaniem było bycie przy tym. Puszczanie muzyki i robienie zdjęć.
NO I NARYSOWAŁAM JEJ GĘBĘ, którą on wyciął :<

Ogólnie muszę powiedzieć, że Halloween jako takie 
NIE OBCHODZI MNIE.
Szczerze? Właściwie, to nawet wczoraj zdążyło mnie ostro wkurwićzyć.
Dzieciaki poprzebierane w jakieś żałosne prześcieradła najwyraźniej bardzo podjarał fakt, że posiadane przez nas 4 psy szczekały wściekle, zajadle broniąc posiadłości, za każdym razem, kiedy rozbrzmiewał dźwięk domofonu.
Serio, przyłaziły i wydzwaniały raz po raz. A kiedy około 20 wydawało się, że już koszmar kretynów przy domofonie się skończył, to o godzinie 22 ZROBILI TO ZNOWU.
Przycisnęli przycisk domofonu, i przyciskali go przez kilka długich sekund.
Dźwięk był przeraźliwie przeciągły i głośny, psy rozwścieczyły się na długo, Herbert obudził się i płakał, wszyscy byli wkurwienizeni.

W związku z tym, doszłam do wniosku mojego życia.
Halloween jest do dupy.
Albo to ja jestem stara.
Tak czy siak, nigdy więcej.
Dziękuję za uwagę.

Nadal kocham jesień, uważam że jest najpiękniejsza na świecie. Dlatego znowu zazdjęciowiony tekst będziecie mieć ode mnie, a co :'D 
Oczywiście wszystkie zdjęcia są moje własne. Muszę przyznać, że uwielbiam mój telefon.
No i właśnie to, jakie robi zdjęcia.
Ogólnie uwielbiam zdjęcia xD
Co z resztą pewnie widać też na moim instagramie.
Instagrama też uwielbiam ;_; obawiam się, że to już rzeczywiście uzależnienie.

Wiecie co? NAPRAWDĘ uwielbiam Harry'ego Pottera.
I naprawdę cieszę się, że powstała ta dziwna nowa część zrobiona ze scenariusza do sztuki "Harry Potter i przeklęte dziecko". Na początku myślałam, że się przekręcę, kiedy to czytałam. Same dialogi, prawie zero opisów. Myślałam, że to jedna wielka katastrofa.
No i ta fabuła na początku...
Ale wkręciłam się. Wciągnęłam i zakochałam.
Wiem, że ludzie strasznie psioczą na to dzieło, jednak ja jestem szczęśliwa z samego faktu, że znowu mogłam się przenieść do tego świata.
Cieszę się z tego, co dostaliśmy, pomijając to, że "to nie to samo" :'D
A Wy lubicie, czytaliście, czytacie? Ciekawa jestem, czy ktoś jeszcze podziela moją opinię.

Na zdjęciu zaś widzicie urodzinowy prezent, który zrobiłam dla mojego ulubionego ziomka, zarówno ze studiów jeszcze, jak i teraz z pracy. Miroslava jest fanką serii, ale tylko filmowej xD To nic. 
Ja zaś jestem fanką prezentów tematycznych, no i też takich własnoręcznych. Widzicie zatem:
ekotorbę z insygniami śmierci, bransoletkę ze złotym zniczem, mapę Huncwotów (sama robiłam!) i list z Hogwartu wraz z biletem na pociąg z peronu 9 i 3/4 (sama robiłam!), tatuaż "I must not tell lies" na dłoń, fasolki wszystkich smaków no i kilka podstawowych eliksirów xD Wielosokowy, veritaserum, felix felicis... i proszek Fiuu.
A na honorowym miejscu sowa robiona własnoręcznie przez moją Elusię.
Tak, jestem dumna z tego zestawu xD

Obecnie czeka mnie duża przerwa, właściwie we wszystkim.
Za tydzień będę miała wspominaną już przeze mnie operację. Dokładnie o tej godzinie, dokładnie za tydzień. Więc proszę Was, trzymajcie za mnie chociaż jednego kciuka |D
Mam nadzieję, że wrócę do Was cała i zdrowa.
Dobrze, że uwielbiam Warszawę, bo kiedy 5 lat temu miałam to już robione, ale w Szczecinie, to myślałam, że się przekręcę. Już wtedy nienawidziłam tamtego miasta, ale po tym nienawidzę go jeszcze bardziej. Teraz powinno być lepiej.
Specjaliści też chyba lepsi.
Tak czy siak, mam miesiąc niebycia ogólnie :'D
Dlatego też ten journal dłuższy będzie, żebym się nagadała.
Bo ogólnie, to sram żarem ze strachu ;_;

Taka miłość jest jedna :'D
Wyobrażacie sobie bardziej romantyczny prezent na rocznicę związku, niż miętówki w kształcie genitaliów? BRAWO JA. Marcinowi się podobało.

Nie no, spokojnie, nie dostał tylko tego.

A w ogóle to polecam też Marcinowego Instagrama - dugopis.

Doszłam do wniosku, że będę przez ten miesiąc trochę tęsknić za niektórymi z moich dzieciaków w szkole :'D Chociaż właściwie, to odetchnęłam z ulgą, że czeka mnie tyle odpoczynku.
Serio, zaczęła mnie wyczerpywać ta robota, chociaż wiadomo, są i miłe chwile - chociażby takie jak robienie sówek z liści :'D
W tym roku szkolnym większość podopiecznych jest wprost nieznośna.
Mam nadzieję, że po magisterce w miarę szybko się gdzieś załapię.
Tak bardzo chciałabym być logopedą szkolnym!!!
I zarabiać piniondze.
Więcej piniondzów niż teraz.
Bo teraz to płacz XD

Poczebuję dużo piniondzów.

NA ZAKOŃCZENIE - TEKSTY Z RZYCI(a) WZIĘTE!


Pani w szkole: A gdzie mieszka twoja babcia?
Dziecko: W trumnie.

+++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++
Mama: Co masz w dupie? Jedzenie?
Herbert: Nie.
Karusia: Zęby?
Herbert: Nie.
Mama: A co?
Herbert: Gówno!

(coś tu jest nie tak xD)

+++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++
Karusia w szkole: I co, była wczoraj burza?
Dziecko: No była trochę ale potem poszła sobie bo się przestraszyła jak mój tata chrapał.

+++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++
Asia: Weź książkę. O, bardzo ładnie. To teraz usiądź i czytaj głośno.
Herbert: CZYTU CZYTU CZYTU CZYTU!!!!!!!!!!!

+++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++
Mama: Widzisz, Herbuś? Rozpalam w kominku. Słyszysz jak huczy?
Herbert: Tak.
Mama: A wiesz co to tak huczy? To..
Gerard: TO GENERATOR CIĄGU KOMINOWEGO. Powtórz.

++++++++++++

I to już wszystko, moi kochani.
Idźcie dzisiaj na cmentarze, zapalcie znicze za osoby, które odeszły i pamiętajcie o nich.
Nie wiem, czy jesteście wierzący, czy nie. Jeśli tak, pomódlcie się. Jeśli nie, to chociaż wspomnijcie o nich dobrze. Oni potrzebują tego, a nie zamiatania liści i kłótni o to, który znicz ładniejszy i jak powinien stać. Bo to głupie jest.

A jak dzisiaj pada i jest zimno, to idźcie jutro.

Trzymajcie się i do następnego!
NIECH MOC BĘDZIE Z WAMI!