25 listopada 2015

MJwDZR. Rozdział XVI

Rozdział 16
Słońce narodu.

- BRAWO, BUCZ! – Krzyknęli razem, pełni entuzjazmu, Arnold i Edek.
- No hura, tylko jak teraz, geniusze, znajdziemy Kaperię? Może nie zwróciliście na to uwagi, ale NIE MA SŁOŃCA. Jest ciemno jak w dupie i nic nie możemy z tym zro..! – Ralf znów nie dokończył, ponieważ nagle Bucz rozbłysnął światłem tak jasnym, że aż rozświetlił cały świat, po czym uniósł się w powietrze i zawisł wysoko nad głowami naszych bohaterów.
- Jaaaaa!!! – Krzyknął zszokowany Arnold.
- O, Bliat! – Dodał do siebie równie zszokowany Ralf.
- Bucz, czy ty wiesz, co się właśnie stało?! Jesteś Słońcem Narodu! Jesteś wybrańcem! – Rzekł entuzjastycznie Edek.
- Wybrańcem-Srańcem, przecież ten ślimor po prostu wpierdzielił Słońce! – Zakrzyknął Ralf, lecz dalsze kontynuowanie tego wywodu przerwała mu pięść, którą poczęstował go między oczy Edek.
- Cicho bądź pokurczu, pozwól przemawiać wybrańcowi. – Rzekł Edek, po czym zwrócił się do Bucza, nie zwracając uwagi na falę wyzwisk Ralfa. – O, Słońce Narodu, kieruj nas do Kaperii, byśmy mogli wyswobodzić naszych pobratymców!

            Bucz rozejrzał się po okolicy, następnie milczał przez dłuższą chwilę, po czym zesmutniał nagle i rzekł:
- Wolałbym mieć rodzinę.
            Po tych słowach Buch opadł na ziemię i stracił swój blask. Arnold zaś podszedł do niego i głaszcząc go po oku powiedział:
- Nie martw się, Bucz. My jesteśmy trochę tak jakby twoją rodziną!
            Po tych słowach w oku Bucza zakręciła się samotna łza, która przybrała postać ślimaka i wpełzła do ust wzruszonego Bucza.
- JA. Z. WAMI. NIE. WYTRZYMAM!!! – Wycedził przez zęby Ralf. – JAK, pytam się, JAK KURWA mamy odnaleźć Kaperię bez światła? NO jak, pytam, JAAAK?! JAAaaARGgh!!! – Ralf zawył z bólu, gdy oślepił go blask oczu Bucza, które, niczym dwa reflektory, oświetlały teraz znaczną część otoczenia. – Ty pieprzony glucie, zaraz oduczę cię podnosić rękę na Kaszalota! – Wydarł się Ralf, po czym rzucił się na ślimaka.
Nagle dziką furię żółwia rozgromił Arnold swoim krzykiem:
- PATRZCIE TAM! – Pokazał swoim małym, grubiutkim paluszkiem w stronę wielkiego budynku.
- No i na co mamy patrzeć, grubasie? Zwykły robotniczy familok, nic więcej. – Odparł Ralf, wciąż wściekły na Bucza.
- Nie, nie! Spójrz na napis na ścianie! – Krzyczał rozradowany Arnold.

            Na szczycie budynku wielkimi literami został umieszczony napis, który był zapewne nazwą tejże placówki.
- TO KAPERIA! – Krzyknął Edek, równie uradowany co Arnold.
- Nnnnno, kurwa. Nareszcie! – Westchnął z ulgą Ralf. – Dalej, towarzysze! Do celu naszej wędrówki, biegiem! URRAAAA!
            Po tym rozkazie cała czwórka ruszyła biegiem w stronę Kaperii.

4 komentarze:

  1. Bucz moje słońce <3 Zawsze w niego wierzyłam xd

    OdpowiedzUsuń
  2. Bucz, ty Bogu tego opowiadania! I to jeszcze z uczuciami! Jaki kochaaaanyyy! Q^Q
    I po tej pięści do Ralfa polubiłam przy okazji Edka, hej |D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A zatem, z tego co widzę, to tylko Marcin polubił Ralfa przy tym opowiadaniu xD

      Usuń

Podobasię? Niepodobasię? A może po prostu chcesz dorzucić parę groszy od siebie? Pisz, chętnie odpowiem : D