Jak widzicie, Tobi pojechał z nami.
Na początku miał focha i siedział w puszce.
Ale w gruncie rzeczy nie miał nic do gadania, bo puszka okazała się mobilna.
Zabraliśmy go na zachód słońca.
Podobał mu się.
Czuł się dobrze.
Tobi miał nadzieję, że może wrzucimy go do morza, na wolność, do swoich..
Ale zapomniał, że jest żelkiem.
Żelki nie kończą w morzu.
Żelki kończą w brzuchu.
No, chyba że trafiają do dwójki oszołomów, którzy postanawiają się z nimi zaprzyjaźnić xD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Podobasię? Niepodobasię? A może po prostu chcesz dorzucić parę groszy od siebie? Pisz, chętnie odpowiem : D