1 sierpnia 2015

MJwDZR. Rozdział XI

Rozdział 11
Wyjście z lasu.


- Nie widzę nigdzie mamy..! – zajęczał żałośnie Arnold. – Mój brzuszek bardzo za nią tęskni! – dodał przy dźwięcznym akompaniamencie burczenia ze swego brzuszka.
- Dobra, mały, sprawdzę co mogę zdziałać z moimi nowymi supermocami w kwestii twojego brzucha. – rzekł Ralf, po czym podszedł do siedzącej w pobliżu Wiewiórki. – BACZNOŚĆ, towarzyszko!

             Wiewiórka zbladła, padła na kolana i zaczęła rozpaczliwie szukać miejsca do ukrycia dla żołędzia, którego trzymała w łapkach. W akcie desperacji wetknęła go sobie w ucho i rozpłakała się rzewnie.
- Ja tu widzę jakieś machloje i spiski przeciwko Mateczce Rosji, szubrawcu rudy ty! – darł się Ralf na rozżaloną Wiewiórkę, bełkoczącą coś przeprośliwie pod nosem. – W IMIĘ WODZA NASZEGO, Towarzysza Stalina, ja, marszałek Związku Radzieckiego, wymierzam ci karę, towarzyszko! Czy jesteś na to gotowa? – groźnie łypnął Ralf.
- Za wspaniałość.. chlip! Naszego towarzysza.. chlip! Nie pohańbię więcej mego rodu! Stawię czoła sprawiedliwości. – to mówiąc, wiewiórka usłyszała od Ralfa, że ma przyprawić się na słodko-kwaśno i złożyć w ofiarnym obiedzie Arnoldowi.
Zanim ten zdążył zaprotestować, ruda ochoczo obrała się ze skóry, przyprawiła i już za chwilę tkwiła martwo na talerzu, tuż przed jeżowym obliczem. Cóż było czynić? Arnold nie chciał robić przykrości przyjaciołom, więc przyjął dar dla żołądka, częstując nim wszystkich obecnych. Po skromnej uczcie zaś spytał Ralfa:
- Ej, a właściwie co ona takiego zrobiła, że musiałeś ją tak srogo ukarać?
- A kto ją tam wie, rude to wredne, na pewno swoje za uszami miała. Wpierdalała żołędzia jak winna, to niech ma. – tymi słowami Ralf zakończył odpoczynek i zarządził kontynuację podróży. Wkrótce przyjaciele ujrzeli wyjście z ciemnego lasu. Arnold ucieszył się, bo nie lubił ciemności, a światło to nadzieja, a nadzieja to jedzenie.
           
Nagle Bucz zaczął przywąchiwać się otoczeniu.
- Ktoooś nas śleeedziii.. – wyznał ślimak.
- To zobaczy nasze kupry dumnie kołyszące na skraju tego lasu, zmierzające w stronę Kaperii! Psiakość, dosyć już mam tych dziwactw! – zdenerwował się Ralf i poprowadził kolegów do wyjścia, jednak Bucz nadal podejrzliwie spoglądał w górę. Wystraszył tym Arnolda, który zastanawiał się, czy ich stalker nie ma przypadkiem zamiaru zabrać im potencjalnego posiłku.
- WIDZĘ!!! – wydarł się radośnie Ralf, po czym podążył w stronę Placu Czerwonego, ciągnąc kolegów za sobą.


14 komentarzy:

  1. Kurde założył sobie cwaniak Ralf czapkę na głowę i się rządzi wszystkim na około XD
    Trochę mi żal tej wiewiórki... ;_________; To było takie okrutne xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. E tam, myślę że była dumna z własnego poświęcenia Ojczyźnie xD

      Usuń
  2. Muszę to kiedyś przeczytać, bo wygląda na całkiem ciekawe C: Ludzie są po prostu zbyt leniwi żeby czytać opka na blogach. No dobra, tylko ja jestem :c

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie jestem pewna czy fakt jak bardzo podoba mi się motyw z wiewiórką świadczy dobrze o mojej psychice XD

    OdpowiedzUsuń
  4. Żądam koszulki z marszałkiem Ralfem |D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak tylko MJwDZR zrobi się popularny, na pewno będę sprzedawać takie czapki jak Ralf zajumał

      Usuń
  5. Zrobiło mi się żal wiewiórki :<
    Po tym okrzyku aż na me gardło cisło się taki znany tekst z internetuff: "Widzę! Widzę buzię! Buzię widzę w tym tęczu!" xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ahahaha! BEZ KITU to pasuje! XDDDD uwielbiam ten tekst!

      Usuń
  6. Ralfowi to chyba ta władza do głowy uderzyła! Przegiął!
    I coraz bardziej się boję :< chyba za bardzo wczuwam się w smutek i tęsknotę Arnolda |D

    OdpowiedzUsuń

Podobasię? Niepodobasię? A może po prostu chcesz dorzucić parę groszy od siebie? Pisz, chętnie odpowiem : D