23 września 2015

MJwDZR. Rozdział XIV

Rozdział 14
Wyjście z Piekieł.

- Aaaaaaarnold! ARNOOOOLD!!! – Krzyczał Ralf, próbując obudzić zszokowanego Arnolda. Jeż zastygł bowiem w bezruchu z bardzo niemądrym wyrazem twarzy, a całe jego jeżowe ciałko wręcz skamieniało. – Nic to nie daje. I jak my mamy ruszyć dalej, na plecach go targać?! Przecież to bydlę waży z tonę! – Rozmyślał Ralf, podczas gdy za jego plecami Bucz podszedł do Arnolda, po czym swym donośnym basowym głosem szepnął mu do ucha jedno słowo: „jeść.”
W momencie Arnold odzyskał świadomość i zaczął zadawać mnóstwo pytań o jedzenie, lecz nagle przypomniał sobie o najważniejszej sprawie, jaka zajmuje teraz jego jeżowy mózg – jego nowy ojciec.
- Ale.. jak to jest możliwe, że o niczym nie wiedziałem? – spytał Arnold.
- To długa historia, synu. Nie czas teraz na nią, opowiem ci o tym po wszystkim. Teraz powinniśmy się skupić na odnalezieniu wyjścia z tego Piekła! – odrzekł Edek.
- No tak, ale jak niby.. Arnold, co ty robisz? – Spytał Ralf, gdy spostrzegł jak Arnold podbiega do ściany i zaczyna ją gryźć, kopać, bić, pluć, krzyczeć i płakać. Przez dłuższą chwilę przyjaciele patrzyli na niego z politowaniem, po czym odezwał się Ralf. – Arnold.. Ja wiem, że jesteś durniem, ale nawet TY powinieneś wiedzieć, że to nie ma prawa…

W tym momencie ściana wokół nogi Edka pękła, uwalniając Ubeka.
- …Już nie wiem w co wierzyć. – Dokończył Ralf.
- Udało ci się, synu! Jestem z ciebie dumny! – Wykrzyczał z radością Edek, po czym przytulił Arnolda. Arnold przez chwilę nie wiedział co z sobą zrobić. Pierwszy raz w jego jeżowym życiątku ktoś przytulił go z taką siłą, że poczuł bezpieczeństwo, że ktoś go kocha. Arnold pierwszy raz poczuł prawdziwą ojcowską miłość.
- Dobra, pedzie, dość tego. – Rzekł zirytowany tą sceną Ralf, który jako kaszalot nie uznawał miłości. – Lepiej zastanówmy się jak wydostaniemy się z tego piekielnego kurwidołka.
- Niestety, chłopcy, ale wyjścia są dwa. Jedno prowadzi przez piekielne wrota pełne śmierci i potępienia, z którego nie ma ucieczki, a drugie… - zawahał się Edek.
- Co z drugim jest nie tak..? – Spytał nieśmiało Arnold.
- Drugie prowadzi przez ten ogromny sedes. – Rzekł z obrzydzeniem Edek.
- Ooooo nie! CO TO TO NIE! – Krzyczał Ralf. – Przeżyłem już krainę kaczego gówna tego przerośniętego ślimora, ale TEGO już, kurwa, NIE ZNIOSĘ! NI. CHU. JA!
            Lecz nagle coś owinęło się wokół niego, Arnolda i Edka. Były to oczy Bucza.
- BUCZ, NIEEEEEEEEEEEEEEE!!!!!!!

            Ale na nic zdały się krzyki i wrzaski, gdyż ślimak już uniósł się wysoko w powietrze, wysoko ponad sedes, po czym – pikując – wleciał w jego odmęty z głuchym, pojedynczym pluskiem.

6 komentarzy:

  1. Póki co to mój ulubiony rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Błagam... jeszcze... *.* Błagam o więcej! :D ♡♡♡

    OdpowiedzUsuń
  3. Ooo, scena z Arnim i Edkiem jest taaaaka urocza >U<
    I Bucz jak zwykle najlepszy :D

    OdpowiedzUsuń

Podobasię? Niepodobasię? A może po prostu chcesz dorzucić parę groszy od siebie? Pisz, chętnie odpowiem : D