Rozdział 15
Pułapka!
Przyjaciele
frunęli przez odmęty piekielnej kanalizacji ciasno owinięci oczami Bucza,
obijając się co chwilę o jakieś gówniane batony czy też szczątki innych
nieszczęśników, na próżno usiłujących wyrwać się z Piekła Proletariatu. Podróż
ta odbywała się przy akompaniamencie siarczystych wyklinań Ralfa i bulgotu
rzygów Arnolda, jednak Ślimak niestrudzenie parł do przodu, kierowany
komunikatami ze strony Ubeka Edka:
- Za pięć. Metrów. Lekko w lewo. Uwaga – gówniany obiekt
za 10 metrów. Skręć. W prawo. Lekko w lewo. Za. 15. Metrów. Skręć. Prosto.
Dzięki
temu już niebawem ujrzeli upragnione światełko w gównianym tunelu.
- Nareszcie WOLNOŚĆ!!! – Wykrzyczał Ralf, kiedy radośnie
zbliżyli się do ujścia. Jednak nie spodziewali się tego, co czekało tam na
nich.
- O NIE! TO PUŁAPKA! Bucz, haaamuuuuj! – Krzyczał Edek,
lecz było już za późno. Rozpędzony Bucz wpadł prosto w łapska Słogotowa,
szczerzącego się do nich na wylocie z Piekielnego Kibla.
- Widzę, że świetnie się razem bawicie, towarzysze! – Rzekł głosem tysiąca głosów Słogotow. – Musicie być mocno zdesperowani, skoro udało się wam wydostać z mojego placu zabaw dla wrogów politycznych!
- Panie towarzyszu Słogotow, przecież my nie
jesteśmy wrogami.. – Zaczął nieśmiało Arnold. – My chcieliśmy tylko znaleźć..
W
tym momencie jednak Ralf zaczął potwornie zwijać się, jęczeć i wybałuszać oczy
śliniąc się. W końcu wykrzyczał:
- Już dłużej nie wytrzymammm!!! O, wielki jak
słońce, świecący jaśniejący nam panujący Słogotowie, weź pokaż nam tę Kaperię,
bo czuję że skonam, jeśli moje oczy nie ujrzą tego wspaniałego dzieła ku chwale
mateczki naszej Rosji! A jak skonam, to będę niepridatny, a chyba szkoda, żeby
porządny kaszalot tak się zmarnował, da? – Po skończeniu tegoż dramatycznego
monologu Ralf opadł bez sił, a Słogotow zmarszczył brew w zamyśleniu nad
wybrykiem tego małego pokracznego samozwańczego Kaszalota w dziwnie znajomej
czapce..
Wykorzystując
moment nieuwagi łotra, Bucz wzniósł się ku niebiosom i UGRYZŁ Słogotowa prosto w
jego zmarszczoną brew, z bojowym okrzykiem na ślimaczych ustach, co sprawiło,
że ten zaskowyczał żałośnie, puszczając przyjaciół wolno.
- POŻAŁUJECIE TEGO, ROBACZYWE TRUCHŁA!!! –
wrzeszczało Słońce głosem wszystkich wrzasków, z Buczem uczepionym u brwi,
dopóki ten nie wciągnął go w swoją skorupę.
Zapanował mrok.
Czy tylko ja miałam w głowie głos Krzysztofa Hołowczyca podczas czytania komunikatów Edka? :D
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że nie tylko Ty, bo dokładnie o to mi chodziło! DZIĘKI! XDD
UsuńO Jeżu, jaka ta akcja jest zdrowo poroniona xD
OdpowiedzUsuńI jak zarypiście czyta się tekst początkowy Edka, stylizując się na GPS'a, bądź Ralfa mówiący łamanym rosyjskim |D
Jej, dziękuję.. Twe słowa to miód na serce i lekarstwo na mą duszę, serio XDDDDD
UsuńYay, to super, dzięki :DDD
UsuńPrzepraszam, że tak to tutaj zamanifestuję ale...
OdpowiedzUsuńKOCHAM TĄ SERIĘ <3
czekam z niecierpliwością na kolejne rozdziały
Nie masz za co przepraszać, mnie to BARDZO raduje! XD DZIĘKI!!!
UsuńBędą, jeszcze kilka 8D