Rozdział 6
PRZEważny
trop.
- Jestem taki głodny, tak mi zimno i
smutno i tak mi wszystko źle! – Zasmucił się Arnold. Ralf tylko spojrzał na
niego z politowaniem podobnym do politowania, jakim można obdarować co najwyżej
przewróconego na plecy karalucha, by po chwili rzec:
- Skoro masz w swoim cielsku tyle
energii, by tak skamleć bezwstydnie, to może mógłbyś ją spożytkować na coś
sensowniejszego? Na przykład, na zastanowienie się, gdzie do cholery podziewa
się twoja mama?
- Hmmm… -
Zastanowił się Arnold, choć jak wiadomo, nigdy nie był w tym mistrzem… - Zawsze
jak nie mogłem czegoś znaleźć w domu, to szedłem przed siebie i czasami się to
coś znajdywało. - ….co często udowadniał.
Ralf nie
odniósł się do pomysłu Arnolda. Oboje przez jakiś czas szli w milczeniu, czując
na swych małych tłuściutkich karkach czyjś przeszywający wzrok.
- Ralf… - Zaczął niepewnie jeżyk.
- Cicho, wiem… - Odpowiedział Ralf. –
Na „trzy” odwracamy się i próbujemy być najstraszniejsi jak tylko potrafimy!
- Myślę, że umiem, mama mówiła, że
mam bogatą mimikę. – Odrzekł z dumą Arnold.
- No dobra. Raz… Dwa… TRZY! – I nagle
oboje odwrócili się gwałtownie krzycząc i wymachując językami, robiąc przy tym
lekko upośledzone miny.
- AAARGLABARGLABLAGLAACO TY TU KURWA
ROBISZ?! – krzyknął zdziwiony Ralf. Stał przed nimi wielki ślimak, obrońca
umywalki, patrzący na nich jak na debili. – Dlaczego za nami łazisz, wstrętny
kanibalu?!
- Bo chcę wam pomóc. – Odparł ślimak,
wciąż obserwując ich niczym godnych pożałowania durni.
-
Zaprowadzisz nas do mamy..? – Spytał z nadzieją w głosie Arnold. – To taka pani
jeż..
- Oczy…wiście, tylko naj…pierw się
przeeeee…dstawię. – Rzekł monotonnym basem ślimak. – Nazywam się Vasilij
Gugajew, ale nadałem sobie imię…
Bucz.
- Okej… Bucz. Jak możesz nam pomóc? –
Spytał Ralf.
- Mogę was zabrać na Wzgórze
Kaszalotów. Podobno odbywa się tam coroczny tajemny zjazd kapusiów z całego
ZSRR.
- TAM MUSI BYĆ MOJA MAMA!!! Ona
często kapusiuje z Ubekiem Edkiem! – Wykrzyczał radośnie Arnold. – Proszę,
zabierz nas tam!
- Spox, złapcie mnie za czułka.. – Co
od razu uczynili. – No i lecimy!
- Zaraz, jak to?!... – Nie dokończył
Ralf, ponieważ w tym momencie ślimak Bucz oderwał się od ziemi i cała trójka
odleciała w stronę nieznanego Wzgórza Kaszalotów.
XD Tworzymy historię Kochanie
OdpowiedzUsuńKochanie... Znając życie, ta nasza historia szybko przejdzie do historii... xD
UsuńTen ślimak bardzo podejrzany jest. xD On ich porwie do jakiegoś ciemnego lasu, zgwałci, a potem zje na końcu oblizując się językiem. xD
OdpowiedzUsuńNie no dobra. Głupie myśli na bok. Fajny rozdział ^^
O takie rzeczy podejrzewasz biednego Bucza? xD
UsuńNo, to poczekaj na ciąg dalszy 8D
Ja bym mu nie ufała :S
OdpowiedzUsuńSą zdesperowani :<
UsuńBoże, to jest tak poryte i śmieszne, że aż piękne. WIŃCYJ!
OdpowiedzUsuńFakt, to jest poryte xD dziekujemy <3
UsuńBEDZIE WINCYJ!
A mama Arnolda pewnie mówiła, żeby nie ufać nieznajomym D:
OdpowiedzUsuńA tym bardziej wielkim, basowym ślimakom..
Usuń