24 kwietnia 2015

MJwDZR. Rozdział VI

Rozdział 6
PRZEważny trop.

            - Jestem taki głodny, tak mi zimno i smutno i tak mi wszystko źle! – Zasmucił się Arnold. Ralf tylko spojrzał na niego z politowaniem podobnym do politowania, jakim można obdarować co najwyżej przewróconego na plecy karalucha, by po chwili rzec:
            - Skoro masz w swoim cielsku tyle energii, by tak skamleć bezwstydnie, to może mógłbyś ją spożytkować na coś sensowniejszego? Na przykład, na zastanowienie się, gdzie do cholery podziewa się twoja mama?
            - Hmmm… - Zastanowił się Arnold, choć jak wiadomo, nigdy nie był w tym mistrzem… - Zawsze jak nie mogłem czegoś znaleźć w domu, to szedłem przed siebie i czasami się to coś znajdywało. - ….co często udowadniał.
            Ralf nie odniósł się do pomysłu Arnolda. Oboje przez jakiś czas szli w milczeniu, czując na swych małych tłuściutkich karkach czyjś przeszywający wzrok.
            - Ralf… - Zaczął niepewnie jeżyk.
            - Cicho, wiem… - Odpowiedział Ralf. – Na „trzy” odwracamy się i próbujemy być najstraszniejsi jak tylko potrafimy!
            - Myślę, że umiem, mama mówiła, że mam bogatą mimikę. – Odrzekł z dumą Arnold.
            - No dobra. Raz… Dwa… TRZY! – I nagle oboje odwrócili się gwałtownie krzycząc i wymachując językami, robiąc przy tym lekko upośledzone miny.
            - AAARGLABARGLABLAGLAACO TY TU KURWA ROBISZ?! – krzyknął zdziwiony Ralf. Stał przed nimi wielki ślimak, obrońca umywalki, patrzący na nich jak na debili. – Dlaczego za nami łazisz, wstrętny kanibalu?!



            - Bo chcę wam pomóc. – Odparł ślimak, wciąż obserwując ich niczym godnych pożałowania durni.
            - Zaprowadzisz nas do mamy..? – Spytał z nadzieją w głosie Arnold. – To taka pani jeż..
            - Oczy…wiście, tylko naj…pierw się przeeeee…dstawię. – Rzekł monotonnym basem ślimak. – Nazywam się Vasilij Gugajew, ale nadałem sobie imię…
            Bucz.
            - Okej… Bucz. Jak możesz nam pomóc? – Spytał Ralf.
            - Mogę was zabrać na Wzgórze Kaszalotów. Podobno odbywa się tam coroczny tajemny zjazd kapusiów z całego ZSRR.
            - TAM MUSI BYĆ MOJA MAMA!!! Ona często kapusiuje z Ubekiem Edkiem! – Wykrzyczał radośnie Arnold. – Proszę, zabierz nas tam!
            - Spox, złapcie mnie za czułka.. – Co od razu uczynili. – No i lecimy!

            - Zaraz, jak to?!... – Nie dokończył Ralf, ponieważ w tym momencie ślimak Bucz oderwał się od ziemi i cała trójka odleciała w stronę nieznanego Wzgórza Kaszalotów.



10 komentarzy:

  1. XD Tworzymy historię Kochanie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochanie... Znając życie, ta nasza historia szybko przejdzie do historii... xD

      Usuń
  2. Ten ślimak bardzo podejrzany jest. xD On ich porwie do jakiegoś ciemnego lasu, zgwałci, a potem zje na końcu oblizując się językiem. xD
    Nie no dobra. Głupie myśli na bok. Fajny rozdział ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O takie rzeczy podejrzewasz biednego Bucza? xD
      No, to poczekaj na ciąg dalszy 8D

      Usuń
  3. Ja bym mu nie ufała :S

    OdpowiedzUsuń
  4. Boże, to jest tak poryte i śmieszne, że aż piękne. WIŃCYJ!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt, to jest poryte xD dziekujemy <3
      BEDZIE WINCYJ!

      Usuń
  5. A mama Arnolda pewnie mówiła, żeby nie ufać nieznajomym D:

    OdpowiedzUsuń

Podobasię? Niepodobasię? A może po prostu chcesz dorzucić parę groszy od siebie? Pisz, chętnie odpowiem : D