30 kwietnia 2015

MJwDZR. Rozdział VII

Rozdział 7
Wzgórze Kaszalotów.


            Przyjaciele przefrunęli ładny kawał drogi uczepieni czułków Ślimaka Bucza. Towarzyszyła ich lotowi cienka strużka wymiocin wypływająca powoli z ust Arnolda, który cierpiał na lęk wysokości, a która to strużka zraszała z lekka tereny, nad którymi przelatywali.
            - Mały, nie rzygaj tak bo stracimy obciążenie i Bucz poleci gdzieś we wszechświat, bo będzie mu za lekko z takim pustym jeżem. – Rzucił groźnie Ralf.
            Arnold wziął sobie tę uwagę do serduszka, bo dobre serduszko miał ten jeżyk. Ogarnął żołądek, a Bucz spokojnie frunął dalej, nucąc jakąś sobie tylko znaną melodię, pod swoim ślimaczym nosem. Nagle pod ich stopami zawidniało dosyć spore zgrupowanie.
            - To Wzgórze Kaszalotów! Widzę Kaszalota, to musi być tu! Proszę, ląduj, Bucz! – Rozdarł się błagalnie Arnold.
            Ślimak posłusznie wylądował w najbliższych zaroślach. I rzeczywiście, kiedy niepewnie wyjrzeli spomiędzy krzaków, ich oczom ukazał się potężny Kaszalot.



            - Ja nie znam tego pana. – Mruknął niepocieszony jeżyk. – To musi być jakiś strażnik.
            - Nie tylko go nie znam, ale i nie mam ochoty go poznać. – Odrzekł Ralf. – Co robimy?
            - Nie wiem, Ralf. To dziwne. Przecież znam wszystkich kolegów mojej mamy. Bucz, masz jakiś pomysł? – Spytał Arnold.
            - Musiiimy… Doostać się.. Do nich. Aale oooni niee wpuszczają tam każdego.. – Stwierdził przeciągle Bucz.
            - Dobra, to ja mam plan. Róbcie to, co ja. – Odparł Ralf, po czym podszedł do pokaźnego Kaszalota i ugryzł go w płetwę. W chwili, gdy Kaszalot wydał z siebie rozpaczliwy jęk, podbiegł do niego Arnold i zaczął go gryźć, kopać, bić, pluć, krzyczeć i płakać. Na koniec dotarł do tego aktu wandalizmu Bucz i usiadł powalonemu Kaszalotowi na twarz.
Wygrali tę batalię.
            - Sprawdźmy kogo zlikwidowaliśmy. – Zaproponował Ralf, po czym przejrzał dokumenty poległego. – Hmm.. Marszałek Siergiej Achromojew. Nie znam. Ale czapkę miał fajną..
            - Arnoldzie... Podejdźmy do kapusiów.. Tam powinieneś znaleźć maamę. – rzekł Bucz. Tak też zrobili. Zakradłszy się na tyły tajnego zgromadzenia, spojrzeli przez krzaki na to, co odbywało się na samym szczycie Wzgórza Kaszalotów.
            - Ojej.. – jęknął Arnold, po czym stracił 7 igieł.


11 komentarzy:

  1. Ale... ale dlaczego stracił te igły? o.0

    OdpowiedzUsuń
  2. Boże, Ralf jest taki okropny. On za każdym razem musi powtarzać biednemu Arnoldzikowi jaki jest gruby :C
    To jest tak strasznie śmieszne no xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ralf jest po prostu bardzo bezpośredni |D i bezlitosny...
      Cieszę się no 8D

      Usuń
  3. Ciekawe, co tam się odbywało :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Biedny jezio...wiem, co czuje, bo też się boję wysokości ;___;
    A motyw pobicia kaszalota i sprawdzanie jego dokumentów mnie rozwalił xD

    OdpowiedzUsuń
  5. Pierwsze kilka zdań są dowodem na to, że nawet o pospolitym rzyganiu można pisać ładnie xD. I ktooo ośmielił się pozbawić Arnolda jego cennych siedmiu igiełek? :(

    OdpowiedzUsuń

Podobasię? Niepodobasię? A może po prostu chcesz dorzucić parę groszy od siebie? Pisz, chętnie odpowiem : D